Dekodowanie perfum – perfumeryjne tabu, o którym nikt nie mówi głośno (zrozumieć, co kupujemy i dlaczego to ma znaczenie)



Dziś poruszam temat trudny, przez wielu uważany wręcz za perfumeryjne tabu. Mowa o dekodowaniu perfum – zjawisku, które często pozostaje niezauważone, choć może bezpośrednio wpływać na jakość i odbiór zakupionych produktów. Wbrew pozorom nie chodzi tu wyłącznie o kwestie estetyczne, ale także o przejrzystość łańcucha dostaw, uczciwość wobec konsumenta i prawo do świadomego wyboru.

Czym jest dekodowanie perfum?

Najprościej rzecz ujmując, dekodowanie perfum to proces polegający na usunięciu (lub zakryciu) oryginalnych kodów identyfikacyjnych produktu – takich jak batch code, kody kreskowe, QR czy RFID – a następnie ponownym zafoliowaniu opakowania. W wielu przypadkach takie produkty trafiają do perfumerii internetowych bez żadnej informacji o tym, że zostały poddane ingerencji.

Warto zaznaczyć: dekodowanie nie oznacza fałszerstwa. Zazwyczaj mamy do czynienia z oryginalnym produktem, jednak jego opakowanie lub elementy identyfikacyjne zostały zmodyfikowane.

Dlaczego perfumy są dekodowane?

To pytanie prowadzi nas do sedna sprawy. Dekodowanie jest najczęściej związane z tzw. dystrybucją równoległą (parallel import). Przykładowo, perfumy wyprodukowane na rynek europejski mogą zostać zakupione hurtowo przez niezależnego dystrybutora i sprzedane w USA lub na Bliskim Wschodzie – z pominięciem oficjalnego kanału dystrybucji marki.

Producent, chcąc ograniczyć takie działania, często wykorzystuje systemy śledzenia (track & trace), co utrudnia alternatywną sprzedaż. Stąd dekodowanie – usuwa się oryginalne kody, aby utrudnić identyfikację źródła przecieku w dystrybucji.

Zdarza się także, że w pudełku znajdują się metalowe chipy antykradzieżowe, montowane jeszcze przed wysyłką z magazynów. Aby je umieścić, perfumy muszą zostać otwarte, co może wpłynąć na wygląd celofanu lub samego pudełka.

Czy dekodowanie to próba oszustwa?

To zależy od punktu widzenia. Z prawnego punktu widzenia – niekoniecznie. Ale z perspektywy konsumenta – często tak to właśnie wygląda, zwłaszcza gdy informacja o dekodowaniu jest zatajona.

Pojawia się tu zasadnicze pytanie:
Czy konsument, kupując produkt znanej marki, ma prawo oczekiwać oryginalnego opakowania i nienaruszonego celofanu?
Moim zdaniem – zdecydowanie tak.

Dekodowanie może też wpływać na wartość emocjonalną produktu – wyobraźmy sobie sytuację, gdy ktoś kupuje perfumy na prezent, otrzymuje je w niedbale zafoliowanym pudełku, z widoczną ingerencją. Wrażenie? Co najmniej rozczarowujące.

Czy dekodowane perfumy są gorsze?

Nie pod względem samej zawartości – zapach pozostaje ten sam, bo produkt pochodzi z tej samej fabryki. Natomiast brak pełnej informacji o łańcuchu dostaw (czy perfumy były przechowywane prawidłowo, jak długo leżały w magazynie, czy ich celofan był otwierany) obniża zaufanie do produktu jako całości.

Rekomendacje – zarówno dla kupujących, jak i sprzedawców

Kupującym radzę:

Czytajcie opisy produktów w perfumeriach internetowych. Jeśli nie ma jasnej informacji o dekodowaniu, a cena jest podejrzanie niska – zapytajcie.

Unikajcie nieznanych sklepów z “superpromocjami”.

Jeśli zamawiacie na prezent, dopytajcie o stan opakowania.


Sprzedawcom uczciwie radzę:

Informujcie otwarcie o dekodowaniu. To nie wstyd, jeśli produkt jest oryginalny – ale wstydem jest zatajenie faktów.

Oferujcie niższą cenę na dekodowane produkty – zgodnie z logiką: mniejsza wartość kolekcjonerska = niższa cena.


Na zakończenie – kilka pytań do Ciebie

Czy zdarzyło Ci się kupić perfumy, które wyglądały „podejrzanie”?

Czy jakość opakowania wpłynęła na Twoją ocenę produktu?

Czy uważasz, że sprzedawcy powinni mieć obowiązek informowania o dekodowaniu?


Podziel się w komentarzu – temat zasługuje na szczerą rozmowę.

Komentarze

Popularne posty